wtorek, 26 lutego 2013

13. My father has been dead for seven years ago.


Kobieta przytuliła się do Nialla i spojrzała na mnie.
- Jesteś Natalie, prawda? - zapytała, na co lekko skinęłam głową. - Niall dużo o tobie opowiadał przez telefon.
Zarumieniłam się, a kobieta przytuliła mnie mocno. Będąc w jej ramionach czułam taką prawdziwą matczyną miłość. Nie tą udawaną, która biła od mojej matki, tylko tą prawdziwą i ciepłą. Nie zastanawiając się objęłam ją ramionami i położyłam głowę na jej ramieniu.
- Dziękuję, że go tak zmieniłaś. - szepnęła mi do ucha.
- To nie przeze mnie - odszepnęłam i cofnęłam się o krok. Jej mina mówiła co innego, ale nie skomentowała tego. Niall złapał mnie za rękę i posłał pokrzepiający uśmiech, który odwzajemniłam.
Weszliśmy do małego korytarza z bladoróżowymi ścianami i wieszaczkiem na kurtki z ciemnego drewna. Przeszliśmy do staroświeckiego urządzonego salonu połączonego z kuchnią i jadalnią. Na przeciwko wejścia były dębowe schody. Po lewej stronie stał duży czarny telewizor i beżowa kanapa z mnóstwem zielonych, czarnych, brązowych i beżowych poduszek. Obok kanapy stały fotele do kompletu i niski, lakierowany stoliczek, z tego samego drewna co schody, przykryty białym haftowanym obrusikiem. Okna zasłonięte były zielonymi zasłonami sięgającymi do podłogi. Na ścianie, która była naprzeciwko nas stał regał pełen książek. Zajmował ponad pół ściany i ciężko było zobaczyć tam miejsca niezajęte przez książki. Na ścianach były tapety o podobnym kolorze i wzorze, co brązowe poduszki. Po prawej stronie stał duży dębowy i już nakryty stół z białym obrusem w delikatne wzory. W głębi pomieszczenia widziałam kuchnię urządzoną w pastelowych barwach.
- Usiądźcie, a ja przyniosę jeszcze zupę. - powiedziała mama Nialla i zniknęła pomiędzy szafkami w kuchni. Posłusznie usiedliśmy przy stole spoglądając na masę przysmaków, która tam stała. Ale czegoś mi tam brakowało... Kogoś...
- Niall, gdzie jest twój tata? - zapytałam, bo go jeszcze nigdzie nie widziałam.
- Ja... Zapomniałem ci powiedzieć, ale... Mój ojciec nie żyje już od siedmiu lat lat. - Momentalnie posmutniał.
- Przepraszam.. Nie wiedziałam... Ja...
- Natalie, na prawdę nie musisz. To nie twoja wina, to ja nic ci nie po... - przerwał, bo zobaczył swoją mamę. - Nie wspominaj już o tym, dobrze? 
Spojrzałam na rozpromienioną kobietę i od razu domyśliłam się, że ciągle musi to przeżywać. 
Pani Maura postawiła wazę z zupą na środku stołu i nalała nam wszystkim na talerze. Z tego, co widziałam, to było to chyba strogonow. Pyszny strogonow! Nigdy nie jadłam takiej zupy (jeśli strogonowa można nazwać zupą, oczywiście). 
- To jest pyszne! - skierowałam się do mamy Nialla. Kobieta uśmiechnęła się tak, jakby kamień spadł jej z serca, jakby martwiła się, czy będzie nam smakować. Nie było o co się martwić! 
Później jedliśmy jeszcze kurczaka, ziemniaki i surówkę. To jedzenie było mistrzostwem! Było tak pyszne, że chciałam więcej, chociaż byłam całkowicie pełna. Za to Niall sobie nie szczędził. Jego brat też. Pokłócili się o ostatni kawałek kurczaka, który i tak dostał Greg, bo był silniejszy. Nie pomyśleli, że lepiej dla nich obu byłoby, jeśli by się nim po prostu podzielili. Kretyni.
Podczas tego obiadu dużo rozmawialiśmy i dowiedziałam się, że hobby pani Maury to właśnie gotowanie i dlatego obiad był tak dobry. Na co dzień pracowała w sklepie spożywczym, ponieważ nie chcieli jej przyjąć nigdzie indziej. Greg jeszcze nie pracował, ponieważ był na ostatnim roku studiów, więc ciężko było im się utrzymać. Na szczęście mama Nialla miała też inne hobby, a mianowicie pisanie. Pisała książki! Byłam strasznie ciekawa gatunku i treści tych książek. A nuż jakaś by mi się spodobała! 
- Poda mi pani tytuł jakiejś swojej książki? - zapytałam z nadzieją. 
- Później. Piszę pod innym nazwiskiem i nie chcę, żeby je znali. - Uśmiechnęła się do chłopaków, a oni posłali jej miażdżące spojrzenia.
- Ona nie chce nam powiedzieć - skarżyli się jak małe dzieci, a ja nie potrafiłam się nie uśmiechnąć.
Kobieta przyniosła nam jeszcze pyszny deser - szarlotkę z lodami. Pachniała cynamonem! Mimo, że byłam pełna, to nałożyłam sobie duży kawałek. Kiedy wzięłam ją do ust... Cudowne!
- To jest... Brak mi słów! - powiedziałam do pani Horan, która nie zdążyła odpowiedzieć, bo przerwał jej Niall.
- Wyobraź sobie, że będziesz tak miała przez okrągłe półtora tygodnia! - wykrzyknął uradowany, na co uśmiechnęłam się. Niall był tak szczęśliwy, że tutaj przyjechał, że nie mogłam przestać się uśmiechać patrząc na niego. W jego oczach tańczyły dwie wesołe iskierki, które dodawały mu uroku. 
- Mamo, my pójdziemy już spać, jesteśmy zmęczeni po podróży. - powiedział mój chłopak i już po chwili szliśmy po schodach. Przez ciemne drzwi weszliśmy do pokoju. Był urządzony w kolorach pomarańczowym i szarym, jednak nie to zwróciło moją największą uwagę, tylko zdjęcia, które przedstawiały jego rodzinę, a najczęściej jego, z jakimś mężczyzną. Domyśliłam się, że to właśnie jego ojciec. 
- Niall, to jest...
- Tak.
Odwróciłam się w jego stronę i przytuliłam mocno, bo w jego oczy zaszkliły się. Chłopak objął mnie mocno i pocałował w czubek głowy. Po chwili odsunął się ode mnie i podszedł do gitar, które stały w roku pokoju. Jedna była czarną, klasyczną gitarą z wieloma zarysowaniami i gryfem wytartym w niektórych miejscach. Widać było, że często jej używał. Druga, była jak na mój gust ładniejsza, akustyczna, ciemnobrązowa, na pierwszy rzut oka zwykła gitara, ale widać było, że wiąże się z nią wiele wspomnień. Chłopak wybrał klasyczną i przyjrzał jej się dokładnie. 
- Dostałem ją od niego, kiedy miałem jedenaście lat. Cieszył się za każdym razem, kiedy uczyłem się nowej piosenki, kiedy poznawałem nowy chwyt. Kupił mi ją, chociaż nie mieliśmy wtedy pieniędzy, więc musiał dorabiać po godzinach. Powiedział mi, że jeśli umrze, bo dowiedział się wtedy, że ma problemy z sercem i zostało mu mało czasu, to ja mam iść do jakiegoś programu typu X-Factor i pokazać, że swój talent. - spojrzał na mnie, a po jego twarzy spłynęła samotna łza, którą wytarł rękawem bluzy i nie pozwolił wypłynąć kolejnej. - To dzięki niemu jestem teraz tam, gdzie jestem, czyli z chłopakami w zespole. To dzięki niemu poznałem ciebie. 
Po tych słowach zrobiło mi się żal Nialla. Dlaczego musiał przeżywać coś takiego? Śmierć ojca musiała być dla niego okropna. Nie wyobrażałam sobie, jak to może być stracić swojego tatę - osobę, której zawdzięczamy życie, jedną z najbliższych naszemu sercu. 
Przytuliłam go mocno do siebie i lekko kołysałam.
- Idziemy spać? - zapytał chłopak lekko ziewając.
- Tak, chodźmy. 
**********************************************
Cześć! Rozdział jest dzisiaj, bo jestem chora i mam dużo czasu na pisanie :D Miał być trochę wcześniej, ale nie udało mi się, bo mi siostra laptopa zabrała. No dobra mniejsza o to, ważne że jest, no nie?
Jak pewnie większość zauważyła, to po prawej stronie jest ankieta. Jej wynik nie będzie miał wpływu na bieg opowiadanie, bo mam już wszystko zaplanowane w tej mojej małej, głupiej główce :P
I jeszcze na górze w kartach jest nowa zakładka 'Powiadamianie'(wiem, że mam ich tam całą masę, ale cóż ja na to poradzę?). Jeśli ktoś chce być powiadamiany to niech się tam właśnie wpisze.
Myślę, że na dzisiaj to wszystko. 
LittleEd Sheeran xx

EDIT
Chciałam was jeszcze zaprosić na moje dwa inne blogi: jeden prywatny, a drugi z recenzjami książek. 

czwartek, 14 lutego 2013

12. Did I tell you, that I love you?

Wstałam o dziesiątej trzydzieści, po czym wzięłam długi prysznic i ubrałam się. Zeszłam na dół i zjadłam śniadanie składające się z kanapek z dżemem i kakao. Powkładałam wszystko do lodówki i posprzątałam. Przecież nie będzie mnie dwa tygodnie! Zniosłam torby na dół. Prezenty włożyłam do ogromnego kartonu. Pudło z gitarą owinęłam folią żeby papierowi nic się nie stało. Oglądałam telewizję dla zabicia czas, kiedy zadzwonił dzwonek i w drzwiach zobaczyłam uśmiechniętego Nialla. Uśmiechnęłam się szeroko, wspięłam na palce i pocałowałam. Chłopak złapał mnie w pasie i obrócił wokół własnej osi. Kiedy zabrakło nam tchu oderwaliśmy się od siebie.
- Mówiłam ci już, że cię kocham.
- Chyba kiedyś wspominałaś. - odpowiedział zamyślony.
Uśmiechnęłam się do niego - Głupi jesteś wiesz?
- Dla ciebie mogę być najgłupszy na świecie. - powiedział całkowicie poważnie. Pocałowałam go jeszcze raz. Chłopak przycisnął mnie mocno do siebie.
- Jesteś słodki. - wyszeptałam w jego usta.
- To jaki w końcu jestem słodki czy głupi? - oderwał się ode mnie.
- Kochany. - Przytuliłam go.
- I to, to ja rozumiem. - Trącił moje ucho nosem.

Po chwili byliśmy już w samochodzie, a prezenty znajdowały się w bagażniku. Dojechaliśmy do domu chłopaków i weszliśmy do środka z torbą z prezentami.
-Ho, ho, ho! Mikołaj przyszedł! - krzyknęłam, na co wszyscy zbiegli na dół i ustawili się w ładnej kolejce. Zauważyłam, że Liam był jakiś dziwnie smutny, ale nie pytałam, dlaczego.
Rozdałam prezenty dla chłopaków i zostały mi tylko dla dziewczyn. Pierwsza podeszła Perrie, kolejna w kolejce była Eleanor. Podałam jej prezent, na co ona się skrzywiła.
Kiedy dziewczyna odeszła dalej usłyszałam ciche burknięcie - Mogła się bardziej wysilić.- które zignorowałam, chociaż byłam na nią strasznie zła.
Podszedł do mnie Niall. - Nie pytaj gdzie Danielle. A szczególnie Liama.- posłałam mu pytające spojrzenie, a on tylko pokręcił głową. Odpuściłam.
Podbiegli do mnie chłopcy z górą prezentów i położyli je wszystkie na stole przede mną.
- Dwa słowa - powiedział Harry. - Otworzysz w Wigilię.
- To są trzy słowa. - wtrącił uśmiechnięty Louis.
- Oj, już nie łap mnie za słówka! - chłopcy zaczęli się ganiać i bić.
- My już chyba musimy się zbierać, co? - zapytał Niall łapiąc mnie za rękę.
- Tak, nie chcę spóźnić się na samolot. - momentalnie wszyscy spojrzeli na nas ze smutnymi minami.
- Już? Tak szybko? Nie możecie jeszcze zostać? - zasypywali ans pytaniami.
- Nie bardzo, za półtorej godziny mamy samolot, więc niezbyt dobrze byłoby nie zdążyć, co?
- To fakt, dobra.
- Wesołych Świąt! - pożyczyliśmy im i wyszliśmy z domu.

Po godzinnej odprawie wsiedliśmy wreszcie do samolotu i wygodnie usiedliśmy na swoich miejscach. Chwilę później pojawiła się ikonka informująca o konieczności zapięcia pasów i samolot wystartował. Kiedy ikonka zgasła mogłam wreszcie opiąć pasy i przysunąć się bliżej Nialla.
- Powiesz mi o co chodzi z tą Danielle?
- Wczoraj zerwali?
- Co? - powiedziałam trochę za głośno, przez co kilku pasażerów spojrzało w moją stronę.
- Zerwali. Liam jest załamany.
- Powiedział, dlaczego?
- Mówił, że Danielle stwierdziła, że nie mają dla siebie czasu, więc taki związek nie ma sensu. - odpowiedział chłopak. Był smutny, tak samo jak ja. No, bo przecież byli idealni! Byli stworzeni dla siebie! Szkoda...

Lot trwał dokładnie półtora godziny. Po odebraniu bagaży wyszliśmy na parking, gdzie ciemność rozświetlały tylko latarnie. Niall zaprowadził mnie do samochodu, w którym siedział jakiś starszy, podobny do niebieskookiego brunet. Domyśliłam się, że to Greg. Weszłam do środka, a blondyn został na zewnątrz pochylając się nade mną.
- Nie obrazisz się, jeśli usiądę z przodu. Wiesz, nie...
- Oczywiście, że nie, Niall. - przerwałam mu z uśmiechem.
- Kochana jesteś. - pocałował mnie w policzek.
- Ty bardziej - zamknęłam mu drzwi, żeby nie mógł nic powiedzieć. Chłopak usiadł z przodu i przywitał się z bratem mocnym uściskiem.
- To ta najpiękniejsza dziewczyna na świecie, o której mówiłeś? - zapytał Greg i puścił mi oczko, na co ja się zaczerwieniłam.
- Tak, to ona.
- Rzeczywiście śliczna. - przyznał brunet, a ja zaczerwieniłam się jeszcze bardziej.
- Nie prawda! - zaprotestowałam.
- Prawda! - powiedzieli razem. Założyłam ręce na piersi i zrobiłam obrażoną minę.
- Nie żartujcie sobie ze mnie!
- Ale to cała prawda! A z resztą nie mógłbym sobie z ciebie żartować, zżarłoby mnie poczucie winy. - Uh... ta niewinna mina Nialla była rozbrajająca.
- Głupi jesteś!
- Przed chwilą mówiłaś coś innego. - wtrącił Greg.
- Boże! Widać, że jesteście braćmi. - Jak na zawołanie zaśmiali się szyderczo. - Idę spać, a wy macie mnie obudzić, kiedy dojedziemy! - wskazałam na nich palcem.

Obudziłam się dwie godziny później szturchana delikatnie przez Nialla.
- Co się dzieje? Już jesteśmy?
Chłopak zaśmiał się. - Tak, chodź. - Bałam się trochę tego spotkania i pocące się dłonie dawały mi się we znaki. Kolana jak z waty, też nie były pomocne w przejściu tego krótkiego, bo zaledwie czterdziestometrowego odcinka z samochodu do drzwi małego domku, którego koloru i detali nie widziałam w ciemności. W trójkę stanęliśmy przed drzwiami. Greg zadzwonił dzwonkiem. Otworzyła nam je blond włosa kobieta wzrostu Nialla i identycznych oczach. Jego mama...
- Niall!!!
*********************************************************
Niech będzie pochwalony!
Humor mi dzisiaj dopisuje chociaż nie powinien (szkoła, 'przyjaciółka'), a to chyba przez moich ukochanych Goo Goo Dollsów. Podoba mi się ten rozdział, chociaż jest strasznie krótki.
No i proszę:
KOMENTUJCIE!!!!!!!
Aaaa.... I jeszcze chciałam was zaprosić na mojego drugiego bloga z recenzjami, który znajduje się tutaj.
Myślę, że to tyle ode mnie. Komentujcie, proszę!
LittleEd Sheeran

środa, 6 lutego 2013

11. I haven't got gifts for you!

Obudziłam się w ramionach Nialla. Blondyn jeszcze spał, więc delikatnie wysunęłam się z jego objęć i cicho weszłam do łazienki. Zmieniłam jego koszulkę i spodenki na szare dresy i jakąś bluzę zakładaną przez głowę. Starając się być cicho wyszłam z pokoju i zeszłam do kuchni. Zobaczyłam tam Perrie siedzącą przy stole. Miała rozczochrane włosy i trzymała głowę w dłoniach.
Kiedy usłyszała, że ktoś idzie podniosła oczy i gdy mnie zobaczyła uśmiechnęła się lekko.
- Boli głowa? - zaśmiałam się.
- Taaa... Nawet nie wiesz jak bardzo.
- Nie chcę nic mówić, ale trochę było was słychać w nocy. - usiadłam i czekałam na jej reakcję.
- Mocno? - zapytała zawstydzona. Ja tylko pokiwałam głową. - Oj, przepraszam. No wiesz, byliśmy pijani i...
- Nie szkodzi. - przerwałam i uśmiechnęłam się do niej. - Jadłaś już śniadanie?
- Nie.
- To może zrobimy tym śpiochom coś do jedzenia, co?
- Taa... Pewnie jak wstaną, to będą w stanie zjeść wszystko, co spotkają na drodze do kuchni. - uśmiechnęła się do mnie.
- Tosty czy jajecznica?
- I to, i to. Jak ta banda dzikusów tu przyjdzie, to mało co z tego zostanie.
- Ja robię jajecznicę i ich budzę, a ty tosty, dobra?
- Ok. - zgodziła się, po czym zabrała się do pracy. Ja wzięłam największą patelnię jaką znalazłam i wbiłam na nią chyba z piętnaście jajek. Dodałam sól i wrzuciłam pokrojoną cebulę. Perrie w tym czasie zdążyła zrobić kilka tostów.
Poszłam na górę i weszłam do pokoju Nialla. Podeszłam do łóżka, na którym leżał rozwalony. Zaśmiałam się. Wyglądał tak słodko przytulając się do poduszki i mrucząc coś o pizzy.
- Niall, wstawaj. - wyszeptałam mu do ucha.
- Nie, mamusiu, jeszcze chwilkę! - jęknął chowając się głębiej pod kołdrę.
- Mam dla ciebie taką dużą pizzę. - powiedziałam głośno odsuwając się od niego. Chłopak słysząc te słowa gwałtownie usiadł.
- Gdzie?! Jaka?! Ciepła?! Duża?! - zaczął mnie pytać, na co ja wybuchnęłam śmiechem.
- Chodź na dół, jest śniadanie.
- Pizza?!
- Nie. - uśmiechnęłam się. - Tosty i jajecznica.
- Tosty i jajecznica?! Oszukałaś mnie! - Chłopak był oburzony, ale i tak pobiegł szybko na dół.
Następny był pokój Zayna. Weszłam tam i zobaczyłam  gołego Mulata leżącego na brzuchu z odkrytą tylną częścią ciała. Szybko stamtąd wyszłam. po czym zapukałam do sypialni Louisa. Na dywanie leżał właściciel pokoju przytulony do Harry'ego.
- Chłopaki, wstawać! Śniadanie. - powiedziałam głośno potrząsając ich za ramiona. Curly otworzył jedno oko, po chwili drugie i spojrzał na mnie.
- Nie krzycz! Już wstaję. - odpowiedział, po czym wstał chwiejąc się.
- Obudź Lou i zejdźcie na śniadanie. - Wyszłam i sprawdziłam jeszcze pokój Liama, który, tak jak myślałam, był pusty. Zeszłam na dół i usiadłam obok Nialla, który już wciągał swoją jajecznicę.
- Perrie, chyba będziesz musiała obudzić Zayna, bo ja nie będę oglądać tych widoków. - zwróciłam się do blondynki.
Po chwili Zayn już był z nami i razem zjedliśmy (czytaj: Niall zjadł) resztę jedzenia, po czym poszliśmy do salonu. Nagle coś mi się przypomniało.
- Nie kupiłam wam jeszcze prezentów!!!
- Ja też nie kupiłam dla wszystkich!!! - krzyknęła Perrie.
- Ja też!!! - dołączył się Niall.
- No to co? Jedziemy na zakupy?! - zapytała blondynka, na co oboje pokiwaliśmy głowami.
- Tylko musimy zajechać do mnie, to się w coś przebiorę.

- Dla kogo prezentów nie macie? - zapytałam ich, kiedy weszliśmy do centrum.
- Dla ciebie. - powiedzieli razem. - I dla Zayna. - dodała Perrie.
- To się rozdzielamy. - powiedział zadowolony Niall. - My idziemy razem kupić prezenty dla ciebie, a ty na razie idziesz sama. - uśmiechnął się jeszcze szerzej. - Nie bój się, będę obecny przy tobie duchem.
- Głupku. - Dałam mu kuksańca w bok.- Jak macie iść to idźcie. Nie mam zamiaru pokazywać wam co wam kupię!
- Oj, nie denerwuj się tak. Już idziemy. - powiedziała Perrie. Popchnęłam ich w stronę jakiegoś sklepu, a sama poszłam w przeciwną. Chodziłam po sklepach i znalazłam dla Perrie śliczną beżową sukienkę i pasujące do niej szpilki w podobnym kolorze, które Perrie już mierzyła i jej się podobały. Niestety z prezentem dla Nialla nie poszło tak łatwo. Myślałam o rzeczach, które lubi, ale nie wydawało mi się, że jedzenie byłoby dobrym prezentem na boże narodzenie. Chyba, że kupiłabym mu gitarę...  Pomyślałam i już widziałam ją w wyobraźni. Poszłam do sklepu muzycznego i zaczęłam oglądać gitary. Po dłuższej chwili wybrałam śliczną  czarną elektroakustyczną gitarę z delikatnymi poprzecznymi prążkami i wcięciem przy gryfie (klik). Miałam pomysł na to, żeby zrobić ją bardziej wyjątkową.
- Przepraszam, czy w środku pudła tej gitary dałoby się wkleić albo napisać jakiś napis, dedykację? - zapytałam sprzedawcę.
- Tak, tylko, że za dopłatą.
- Oczywiście. - uśmiechnęłam się do niego. - Mogę od razu podać tekst?
- Proszę mówić. - powiedział. Podyktowałam mu jedno krótkie zdanie. Mężczyzna wziął gitarę, szybko ściągnął struny z kluczy i wkleił papierową zdobioną karteczkę pod naklejkę z nazwą firmy, która wyprodukowała instrument.
- Mam do pana jeszcze jedną prośbę. - powiedziałam biorąc do ręki paczkę z gitarą. - Czy mógłby pan poprosić kogoś o dowiezienie tej gitary do mojego domu? Ja podałabym adres i oczywiście zapłaciłabym za to.
- Tak, mógłbym to zrobić. - zgodził się. Zapisałam mu mój adres na karteczce i prosiłam o jak najszybsze dostarczenie gitary i położenie jej za domem.
Dopiero później zdałam sobie sprawę z tego, że to było głupie, podawać komuś swój adres. Dobrze, że nie dałam mu kluczy. Oh God... Jaka ja jestem głupia.
Spotkałam się z Niallem i Perrie w małej kawiarni po środku centrum.
- Kupiliście wszystko? -  zapytałam ich, kiedy już siedzieliśmy przy stole. Kiwnęli głowami. - To pokażcie! - Perrie popukała się w czoło, a Niall wybuchnął śmiechem.
- Chyba śnisz. - powiedzieli razem.
- Co wy się porozumiewacie telepatycznie, czy co? Bliźniaki?
- Ja z grubasem?  - prychnęła blondynka. - Chyba śnisz.
- Z tym bezmózgim stworzeniem? W życiu.
- Jak dzieci... - westchnęłam. - To idziemy kupować następne prezenty?
- Tak! - powiedzieli jednocześnie i poszli w stronę sklepu.

Po trzech godzinach przeszukiwania sklepów wyszliśmy z budynku obładowani torbami.
Dla Liama kupiłam płytę The Script, bo Niall powiedział, że chciał ją sobie kupić już wcześniej, ale jakoś zawsze zapominał. Harry otrzyma szampon do włosów i koszulę, która spodobała mi się kiedy pierwszy raz ją zobaczyłam. Louis zobaczy pod choinką pasiastą czapkę i kurtkę oraz szelki w marchewki, które znalazłam w sklepie dla dzieci (oczywiście nikt nie musi o tym wiedzieć). Dla Zayna wybrałam żel do włosów, bo według Perrie została mu już tylko końcówka, i ciemny sweter. Eleanor kupiłam białą delikatną koszulę i czarną kamizelkę. Nie bardzo miałam ochotę kupować jej prezenty, ale jednak to Boże Narodzenie, więc zmusiłam się do kupna. Dla Danielle, Niall i Perrie mi podpowiedzieli, znalazłam białą koszulkę z nadrukiem z tancerką i kilkoma cytatami o tańcu. Do tego wybrałam jej śliczne buty, które z chęcią kupiłabym dla siebie.
Niall podwiózł mnie pod mój dom, bo chciałam się spakować na jutrzejszy wyjazd do rodziny Nialla. Bałam się reakcji jego rodziców kiedy mnie zobaczą.
Nie, nie nie! Koniec myślenia o tym! Weszłam do budynku i poczekałam aż samochód się oddali, po czym szybko poszłam za dom i wzięłam gitarę do środka. Zamknęłam dom i szybko poszłam do pobliskiego sklepu spożywczego. Kupiłam półtora kilograma różnych cukierków i kilka rolek papieru do pakowania prezentów w świąteczne wzory, po czym szybkim krokiem wróciłam do domu. Cukierkami wypełniłam puste miejsce w pudełku od gitary i owinęłam je papierem. Resztę prezentów też zapakowałam w papier i ułożyłam na stole, żeby ich nie zapomnieć następnego dnia, po czym poszłam się spakować.
Około godziny dwudziestej pierwszej poszłam spać.

***********************************************************
Hej. Przepraszam, że taki krótki, przepraszam, że taki beznadziejny, bezsensowny  i nijaki. Nawet go nie przeczytałam przed wstawieniem -,-
Możecie pisać, że wam się nie podoba, a z resztą możecie to pisać pod każdym rozdziałem, nie tylko tym, który mi się nie udał.
Boże, bredzę od rzeczy. Nie zwracajcie uwagi na to co jest wyżej.
I jeszcze kilka spraw. Po pierwsze: koniec liczby komentarzy potrzebnej do dodania następnego rozdziału - od teraz będę je pisać wtedy, kiedy będę miała wenę, dobry humor i pomysł na rozdział, bo pisanie 'na siłę' czegokolwiek, jak dla mnie jest bezsensowne. Po drugie: Proszę was komentujcie!!! Po trzecie: chcecie żeby dramatyczne wydarzenia wystąpiły wcześniej czy później ( mam na to ogromną ochotę ;D ) ? Po czwarte: jeśli coś, w rozdziale czy też w tej notce, jest niezrozumiałe, to piszcie!
LittleEd Sheeran xoxo

EDIT!!!!
Chciałam was jeszcze poinformować, że założyłam nowy blog. Są tam recenzje książek. Wiem, może na razie nie mam doświadczenia w pisaniu, więc to może być trochę głupie, ale piszę tam co myślę o książkach, które czytałam. Jeżeli kogoś zainteresowało to tu jest adres:
Zapraszam do przeczytania i skomentowania! Następne notki będą pojawiały się w weekendy.